Dziś,
 zgodnie z obietnicą, przychodzę do Was z recenzją. Pisaliście mi w 
komentarzach, że jesteście zaciekawieni moją opinią na temat produktu Nivea Fruity Shine Cherry. Jest to według mnie najlepszy balsam do ust, jaki aktualnie posiadam. Dodałam też post o mojej kolekcji balsamów do ust z miesiąca kwietnia 2016, który koniecznie musicie zobaczyć: KLIK! Nie przedłużając, zacznę.
  
Balsam do ust kupiłam w Naturze (chociaż można go kupić w Rossmannie i innych drogeriach) za cenę 9,99 zł. W internecie, na przykład TU możecie ją kupić trochę taniej, a w podanej stronie za 6,49 zł. Odebrać można w aptece lub wybrać opcję dostawy kurierem. Produkt ma 4,8 g balsamu. Data o terminie do zużycia znajduje się pod balsamem.
Opakowanie jest wprost idealne - zmieści się do każdej torebki. Super jest to, że opakowanie wygląda jakby w nim była szminka, bo góra jest wykrzywiona po ukosie. Całe praktycznie jest koloru mocno czerwonego, mówiącego o ciemnym kolorze produktu. Z jednej strony mamy logo marki i nazwę pomadki oraz symboliczny obrazek wiśni. Z drugiej strony natomiast mamy wszelkie inne informacje, takie jak telefon i mail do Beiersdorfu (siedziby Nivea) i wagę produktu. Wadą jest to, że składu produktu nie ma na opakowaniu. Znalazłam go w internecie i wklejam go tutaj, gdyby ktoś był zainteresowany:
Balsam do ust kupiłam w Naturze (chociaż można go kupić w Rossmannie i innych drogeriach) za cenę 9,99 zł. W internecie, na przykład TU możecie ją kupić trochę taniej, a w podanej stronie za 6,49 zł. Odebrać można w aptece lub wybrać opcję dostawy kurierem. Produkt ma 4,8 g balsamu. Data o terminie do zużycia znajduje się pod balsamem.
Opakowanie jest wprost idealne - zmieści się do każdej torebki. Super jest to, że opakowanie wygląda jakby w nim była szminka, bo góra jest wykrzywiona po ukosie. Całe praktycznie jest koloru mocno czerwonego, mówiącego o ciemnym kolorze produktu. Z jednej strony mamy logo marki i nazwę pomadki oraz symboliczny obrazek wiśni. Z drugiej strony natomiast mamy wszelkie inne informacje, takie jak telefon i mail do Beiersdorfu (siedziby Nivea) i wagę produktu. Wadą jest to, że składu produktu nie ma na opakowaniu. Znalazłam go w internecie i wklejam go tutaj, gdyby ktoś był zainteresowany:
Polyisobutene, Ricinus Communis Oil, Octyldodecanol, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Hydrogenated Polydecene, Candelilla Cera, Myristyl Myristate, Butyrospermum Parkii Butter, Cera Microcristallina, Isopropyl Palmitate, Synthetic Wax, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis Oil, Mangifera Indica Juice, Citrus Aurantifolia Juice, Tocopheryl Acetate, Vitis Vinifera Seed Oil, Bisabolol, Glycerin, Mica, Propylene Glycol, Aqua, Neohesperidin Dihydrochalcone, BHT, Silica, Citric Acid, Trideceth-9, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Benzyl Alcohol, Limonene, Eugenol, Linalool, Benzyl Salicylate, Geraniol, Parfum, CI 77891, CI 15850, CI 45380, CI 15985, CI 77499.
Produkt ma opakowanie bardzo wysokiej jakości, które idealnie złącza się z drugą częścią. Gdy balsam jednak będzie się kończył, czyli nie będzie można go wysunąć, niestety, ale trzeba będzie go nakładać palcem.
Kosmetyk od razu po otworzeniu pięknie i intensywnie pachnie wiśnią. Jest to prawdziwy zapach tego owocu, a nie taki typowo chemiczny. Cały balsam jest mocno czerwony. Na ustach wygląda jak prawdziwa szminka, bo zostawia naprawdę mocny kolor, na ręku nie inaczej. Na ustach utrzymuje się bardzo długo, pod warunkiem, że nie oblizujemy ciągle ust i nic nie jemy.
Co do nakładania i konsystencji, to aplikowanie jest bardzo łatwe - wystarczy "pomalować" usta. Jednak trzeba uważać, bo gdy wyjdziemy za linię ust, jest to bardzo widoczne i niezbyt ładnie to wygląda, bądźmy szczerzy. Dlatego nie polecam tego robić bez lustra. Konsystencja jest bardzo fajna, szybko i ładnie rozprowadza się po ręku i ustach.
Pomadka starcza na bardzo długo. Jako, że Niveę Essential Care zużyłam w 5 dni, to z tą schodzi mi to trochę dłużej. Wszystko zależy, czy często ją nakładacie. Jako, że zostawia kolor, w szkole jej nie mam, ale w domu wręcz przeciwnie.
Podsumowując, naprawdę polecam ten produkt dziewczynom, które chcą mieć coś w stylu szminkowego balsamu do ust. Pomadka jest warta swojej ceny, szczególnie, że jest to Nivea. Tym, którzy nie są przekonani, naprawdę, musicie to wypróbować!
Dzięki za przeczytanie posta. Wybaczcie wszystkie niedociągnięcia, jest to moja pierwsza recenzja w życiu, a nie chciałam wzorować się na innych blogach, które też piszą recenzje. Chciałam znaleźć swój własny styl. :)
Dziewczyny, piszcie, czy przekonałam Was do zakupu tej pomadki i jak chcecie, polećcie mi jakąś. :)
PS: Zobaczcie, jak powstawał nagłówek mojego bloga. ;) KLIK!
PSS: Poszukuję osób do współpracy, komentowanie postów sobie nawzajem, itp. Piszcie o tym na adres e-mail ma.triste.avenir@gmail.com
Zdjęcia wykonane Nikonem Coolpix L29 
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by Triste Avenir (www.fotografiavenir.blogspot.com)
Kopiowanie zabronione!
Do następnego! :)
KIEDY NOWE POSTY?
W każdy poniedziałek recenzja,
W każdą środę TAG,
W każdy piątek post ze zdjęciami.
GDZIE MOŻESZ MNIE ZNALEŹĆ?
Instagram - KLIK!
Facebook - KLIK!
Google+ - KLIK! 
Okej, no nieźle... kurcze, całkiem dobrze! :D Fajnie, ciekawie, niby sporo informacji i dużo tekstu, a jednak czytało się lekko i szybko. Nie mam też wrażenia, że coś zostało pominięte, no ale to lepiej zweryfikują kobiety :D Recenzuj dalej, nieźle Ci to idzie :D
OdpowiedzUsuńPS. Odbicie ust mnie urzekło =)
To bardzo mi miło. :D Zapisałam sobie w notatniku, z czego będzie się składać każda recenzja i tego planu się trzymam. :) Na pewno będę, dziękuję. :D
UsuńPS: (♥Ꮂ♥)
Świetny pomysł z notatnikiem, właśnie nie wiedziałem jak mogłabyś zachować stałą formę recenzji, ale widzę, że wszystko jest już przemyślane i dobrze zorganizowane :D I po co ja się martwię? :P
UsuńNo właśnie, wszystko zostaw mnie. :D
Usuńsuper post :) chyba sobie kupie bo mam pekniete usta a w dodatku kocham zapach wisni wiec bedzie dla mnie idealny pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przekonałam Cię do zakupu. :) O, jesteś moją bliźniaczką, też kocham wiśnie. *,* Pozdrawiam również. :)
UsuńBardzo chciałabym mieć taką ale mam truskawkową a dopóki się nie skończy nie będę miała tej :( ( słabo z orto wiem ) i jak ładnie to opisałaś :3 mam nadzieje ze niedługo znowu wrzucisz coś na bloga :)Też kocham czereśnie ^^
OdpowiedzUsuńA jak Ci się podoba truskawkowa? Polecasz? Bo bym chciała sobie coś nowego kupić. xD Dziękuję. :3 Taaak, jutro po południu na bloga wleci TAG. :) A ja kocham wiśnie, a nie czereśnie. xDDDD
Usuń